Nagłówek

Nagłówek

sobota, 25 lipca 2015

[42] Moja miłość nie przeminie



Jakoś mnie tu niezbyt dużo ostatnio. Ostatnio nic nie piszę, nie rysuje raczej, mało występów kabaretowych przez ostatni rok odwiedziłam... dlaczego? Ech...

Kiedyś moim jedynym szczęściem i radością, przypływem adrenaliny i szybszym uderzeniem serca, uderzeniem wielu emocji były występy. Realizacją marzeń były moje opowiadania, rysunki. A teraz?

Nie muszę czekać miesiąc na kolejny występ, nie muszę przeglądać codziennie facebooka, nie muszę śledzić każdego wpisu, każdego zdjęcia, komentarzy. Nigdy nie musiałam... ale chciałam, bo żyłam ich życiem. Niech mi teraz ktoś zarzuci, że przestałam się nimi interesować, że już mnie nie obchodzą kabarety, że nie chce mi się czytać ich wpisów, szukać nowych wywiadów, jeździć daleko na występy, że nawet nie wiem kiedy i gdzie będą. To nie prawda, nie do końca. Nadal spotkania z nimi są czymś wyjątkowym i lubię ten przypływ emocji i tę chwilę, w której jestem kimś dla tych gwiazd z kabaretowych scen ;)

Jednak zgodzę się, że nie szukam codziennie nowego występu na który mogłabym jechać, że nie rusza mnie to, że nie widziałam kabaretonu, że nie śledzę zdjęć na fejsie, że nie wiem co się dzieje w tym świecie, którego mimo wszystko nadal jestem częścią, że nie tęsknię za nimi tak bardzo, nie wiem co planują i że nie widziałam się z nimi już dawno. Czemu?

Bo mam na co dzień coś co dostarcza mi wystarczającej dawki emocji i uczuć, radości i śmiechu i mam zajęcie przez które nie mam czasu śledzić fejsa i wreszcie mam swoje wymarzone życie i nie muszę już żyć ich scenicznym życiem. Mam coś o czym myślę cały dzień i całą noc i nie chce tego z rąk wypuszczać ani na chwilę i żal mi oddalać się od tego nawet na koszt występów. Co to? To miłość. Nigdy nie sądziłam, że będzie to tak zajmujące. Wiele osób pewnie chętnie by mi powiedziało, że przesadzam, że za dużo, za często i za bardzo, że ta miłość jest dla mnie aż nazbyt ważna. Ale mnie to nie obchodzi, bo całe życie czekałam właśnie na nią i chcę się nią nacieszyć, może jak się już do niej przyzwyczaję i nasycę się nią w pełni to znowu wrócę do codzienności i innych uciech (patrz kabaret), ale na razie wystarcza mi w zupełności i zastępuje wszystko inne.

Nie chcę całkowicie zostawiać kabaretów, szkoda mi tych wspaniałych ludzi i tych występowych, wyjazdowych emocji, więc w jakimś stopniu nadal z nimi będę bo jakaś część mojego serca nadal jest z nimi.

Nadal jestem szefową FanKlubu KSM i działam dla nich i nadal kocham Paranienormalnych ponad wszystkie kabarety i ciągnie mnie do nich kiedy o tym myślę, więc nie odejdę od nich i nie zostawię ich... Jakby sobie poradzili bez takiej cudownej fanki ;)