Obiecywałam poprawę więc się poprawiam i piszę. A mówię wam, jest co opisywać. Zresztą w tym miesiącu jeszcze dwa podobne wpisy się pojawią, ale na razie powróćmy do dzisiejszego wpisu
Witamy w Łodzi! Otóż drodzy państwo jak można się łatwo domyślić po tytule postu będę pisać o Stand-Upie. Ponieważ 7 listopada byłam na takowym występie to nie będzie to takie trudne
To jeźdźmy z tym koksem! Ogólnie cały występ był idealny. Cóż, czego innego się spodziewać po takiej trójce? Początek był wspólny. Przez chwilę powygłupiali się na scenie, trochę rozgrzali publiczność, siebie i po chwili zaczęli!
Kobitki dają radę. Tak więc najpierw Kasia, tak na dobry początek
Nie zna granic. Następny był Kacper. Jego styl znają chyba wszyscy, bo bardzo dużo jego tekstów pojawiało się już w TV. Jest nieco szowinistyczny, dość ostry, momentami brutalny jeśli mogę to tak nazwać. Leci po krawędzi dobrego smaku – jak na mój, polski gust
Miszczu mój! No i na sam koniec, wisienka na torcie – Abelard! Tak bardzo go lubię, że mógłby nic nie mówić, a mi i tak by się podobało xD Ale na szczęście mówił. I to jak! Tematyka całkiem inna niż u Kacpra. Chyba trochę łagodniejsza, jednak prowokacyjna – typu religia. Ma on jednak wspaniałą umiejętność mówienia o każdym temacie i każdy jest śmieszny i mądry jednocześnie. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Intelekt Abelarda widać nie tylko w kabarecie, ale i w Stand-Upie. Uwielbiam go, kocham, ubóstwiam za wszystko. Jego występ oczywiście boski!
Jak to koniec, już?! Bis oczywiście był, musiał być. Każdy z nich pokazał się jeszcze raz z krótkim tekstem. Bardzo fajne podsumowanie i zakończenie. Skończyło się za szybko, jak dla mnie mogło by trwać dłużej, dużo dłużej
Warto ich poznać. Wszystkim bardzo serdecznie polecam tę imprezę. Jeśli tylko będą w waszym mieście to śmiało idźcie jest świetnie! No i całkiem inaczej niż w TV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za zostawienie swojej opinii, zapraszam ponownie ;)